„Ale moja babcia tak jadła, żyje do tej pory i ma się dobrze”

Dziś post trochę inny niż zwykle. Dziś kieruję do Ciebie własne przemyślenia, które przyszły mi do głowy na podstawie rozmów z różnymi ludźmi i wiadomości, które od Was dostaję. Otóż często, gdy z kimś rozmawiam na tematy związane z odżywianiem i mówię, żeby coś ograniczyć, coś wymienić na inny produkt albo całkowicie wyrzucić z jadłospisu, to słyszę słowa w stylu: „Ale moja babcia tak jadła, żyje do tej pory i ma się dobrze”. Wtedy zawsze rozpoczynają się ciekawe dyskusje i nie ukrywam, ale bardzo je lubię. A jakie jest moje zdanie na ten temat?

„Ale moja babcia tak jadła, żyje do tej pory i ma się dobrze”

Uważam, że nasi dziadkowie, a nawet rodzice w czasach dzieciństwa i młodości żyli i jedli zupełnie inaczej niż my. Oczywiście przedstawiam to na podstawie swoich doświadczeń, a wychowałam się w małej wsi. Moją odpowiedź przedstawię w punktach, bez żadnej skali ważności, ale po kolei jak wszystko przychodziło mi do głowy. Tak najłatwiej było mi wymienić wszystkie argumenty:

Nasi dziadkowie jedli dużo warzyw i owoców.

Zwłaszcza latem czy jesienią, kiedy z własnego ogródka mieli marchewkę, z pola ziemniaki, a jabłoni zrywali jabłka. Dodatkowo warzywa i owoce w tamtych czasach miały trochę większą wartość odżywczą niż obecnie. Jest to skutek m.in. po części wyjałowionej gleby, zanieczyszczeń metalami ciężkimi, pestycydów i nawozów. Ponadto czasami warzywa i owoce są tak przetwarzane, aby jak najdłużej zachowały swoją trwałość i przy okazji jak najlepszy wygląd. Warzywa i owoce z dalekich krajów, aby przetrwały długi czas transportu są poddawana przeróżnym zabiegom chemicznym, aby mogły do nas dotrzeć. Z tego względu polecam szukać warzyw i owoców u zaufanych dostawców niż wybierać błyszczące jabłka z marketów. W niektórych przypadkach konieczna może być nawet suplementacja, aby dostarczyć sobie odpowiednią ilość witamin i składników mineralnych, zgodnych z dziennym indywidualnym zapotrzebowaniem.

Obecnie mamy dużo bardziej zanieczyszczone środowisko niż kiedyś.

Związane jest to głównie uprzemysłowieniem i postępem technicznym. To w jakim środowisku żyjemy, ma bardzo duży wpływ na nasze zdrowie i samopoczucie. Tak samo jak różne nowoczesne i techniczne wynalazki. Na przykład nasze babcie nie spały z telefonem obok poduszki, a jak wiem, wiele osób teraz tak robi. Nie pozostaje to bez wpływu na zdrowie.

Czy widziałaś, żeby Twoja babcia w młodości jadła fast food?

Odgrzewały w piekarniku mrożoną pizzę z marketu czy inne gotowe danie? Piły colę? Na co dzień zajadały się ciastkami, wafelkami, czekoladami, chipsami? Jadły gotową zupkę chińską? Kiedyś takie łatwe w przyrządzeniu, wysoko przetworzone i gotowe produkty nie były dostępne. Nawet nas rodzice dostawali słodycze raz do roku na Gwiazdkę. A teraz codziennie jakieś słodycze, kebaby, a na deser przesłodzone napoje gazowane.

Nasi przodkowie dużo więcej ruszali się od nas.

Nie musieli chodzić na siłownię czy zajęcia fitness, aby zapewnić sobie codzienną dawkę ruchu. Wszystkie domowe prace były wykonywane ręcznie: pranie, gotowanie, rąbanie drzewa, noszenie wody ze studni. Mało ludzi miało samochody, poruszano się pieszo lub rowerami. Na wsi na początku w ogóle nie było telefonów, a jak już to jeden u sołtysa na całą wieś. A teraz? Wszyscy do pracy jeżdżą samochodem lub komunikacją miejską. Rzadko kto wybiera schody zamiast windy. W domu pralka upierze, zmywarka pozmywa, wystarczy tylko wcisnąć przycisk. Jeśli komuś nie chce się gotować w mikrofali podgrzeje gotowe danie, a zamiast zrobić sobie herbatę, obiad popije colą. A następnie zmęczony po całym dniu zalega na kanapie przed Tv, komputerem albo wisi na telefonie. Nawet obecnie dzieci więcej czasu spędzają w domu na dworze. Mi moje dzieciństwo kojarzy się z podwórkiem, trzepakiem, domkami na drzewach, huśtawką na sznurkach, wypadach rowerowych i jeszcze dużo można byłoby wymieniać. A teraz? Przeraża mnie jak dwuletnie dzieci bawią się telefonem zamiast lalkami czy samochodami, a rodzice zamiast czytać im bajkę dają tablet, żeby samo sobie obejrzało.

Dużo kontrowersji budzi obecnie również mąka pszenna i gluten.

Ludzie dzielą się na ich zagorzałych zwolenników i przeciwników. A prawda leży gdzieś po środku. Kiedyś nasze babcie same piekły chleb na mące pszennej, która była mniej oczyszczona i na zakwasie. Chleb taki mógł leżeć bardzo długo i nie spleśniał, a prędzej stwardniał. A teraz? Ludzie kupują pieczywo głęboko mrożone, pieczone w markecie, bo ładnie pachnie. Przecież to sama chemia, nie ma nic wspólnego z chlebem babci. W składzie jest mnóstwo niepotrzebnych składników. Prawdziwy chleb to mąka, zakwas i sól. I tyle. A nie jeszcze jakieś syropy glukozowe i inne świństwa. Ja jeszcze pamiętam, jak moja babcia sama robiła prawdziwy makaron na rosół, a ja nie udolnie próbowałam jej pomagać. A teraz? W sklepie ostatnio widziałam czekoladowy makaron!

Kolejny argument dotyczy tak samo kontrowersyjnego nabiału.

Nasze babcie same robiły twarogi, sery, jogurty, zsiadłe mleko z mleka prosto od krowy czy masło. Były to pełnotłuste produkty, a zsiadłe mleko miało w sobie pełno żywych kultur bakterii. Taki nabiał był zdrowy, nieprzetworzony i przede wszystkim pyszny. Twaróg smakował jak twaróg. Obecny nabiał, ten w marketach, czasami ma nie wiele wspólnego, z tym własnoręcznie robionym przez babcię. Jest bardziej przetworzony. Tak samo jest z masłem. Kiedyś babcie same robiły masła z tłuszczu mlecznego. A teraz w sklepach mamy masła roślinne czy margaryny pełne bardzo szkodliwych tłuszczów trans.

Mięso.

Oj to jest bardzo obszerny temat i bardzo kontrowersyjny pod wieloma względami, że nadaj się na oddzielny post. Ale tak w kilku zdaniach. Kiedyś krowy biegały po zielonej łące i jadły zieloną trawkę. Świnki dostawały dobrą paszę. Kury biegały po podwórku gospodarza. Ryby pływały w czystych morzach. Natomiast teraz to, co się dzieje w przemyśle mięsnym jest przerażające. Zwierzęta są karmione sterydami i hormonami wzrostu. Wszystko po to, żeby szybciej rosły, żeby można było uzyskać szybciej i więcej mięsa. Dodatkowo są chowane w kiepskich warunkach, ciasnych klatkach, dlatego podaje się im antybiotyki i różne leki. Ponadto pasza, którą się je karmi to nie jest już ta sama dobra pasza co kiedyś, ale np. tania kukurydza czy soja.

Trzeba również zaznaczyć, że nasz dziadek nie jadł tylko chudej piersi z kurczaka czy szynki ze świnki.

Jadł całego kurczaka i całą świnkę ze wszystkim tłuszczem. Jedli wątrobę, nerki, serce, a od kawałka mięsa nie odkrawał białego tłuszczu, którego wiele osób się tak niepotrzebnie boi. Nasze babcie jadły prawdziwą kaszankę, kiełbasę czy smalec, a nie przetworzoną, błyszczącą szynkę ze sklepu. Tłuszcz zwierzęcy jest też potrzebny. Przykładowo smalec zawiera kwas stearynowy, który w organizmie przekształca się w kwas oleinowy. A kwas oleinowy to nic innego jak ten, który występuje w oliwie z oliwek. I właśnie kwas oleinowy obniża poziom LDL, powszechnie uważanego za „zły cholesterol”. A nadmiar węglowodanów też przyczynia się do wysokiego cholesterolu.

Nasi dziadkowie też spożywali mniej jedzenia.

Nie jedli 5-6 razy dziennie, nie podjadali co chwila cukierków czy słodkich bułek. Dziadek nie wracał z pola specjalnie po to, żeby zjeść drugi, trzeci czy czwarty posiłek, tylko dopiero jak skończył pracę. I wcale nie trzeba jeść 5 posiłków dziennie, żeby zachować szczupłą sylwetkę. Niektórzy ludzie mają taką pracę, że nie mogą sobie pozwolić, żeby usiąść i zjeść kilka razy dziennie. Przy odpowiednio zbilansowanej diecie można spokojnie jeść mniej posiłków i cieszyć się zdrowiem.

Statystyki mówią, ze obecnie na jedną osobę przypada rocznie ok 70 kg cukru.

Natomiast 50 lat temu było to ok 5-7 kg. Zdajesz sobie sprawę ile to jest i jak szkodliwie wpływa na Twoje zdrowie? Kiedyś cukier był towarem luksusowym, teraz jest powszechnie dostępny. Nie tylko w cukierniczce na stole, ale też we wszystkich słodyczach, ciastach, napojach, jogurtach owocowych i innych produktach spożywczych.

Plagą naszych czasów są także różne alergie.

Prawie co drugie dziecko zmaga się z jakimś uczuleniem i coraz częściej alergie dotykają dorosłych, którzy wcześniej nie mieli z tym problemów. Co za to odpowiada? Nadmierna czystość i porządek. Nie, oczywiście, że nie mówię, że mamy żyć w brudzie. Ale coraz bardziej sterylne warunki sprawiają, że coraz więcej osób cierpi na różne alergie. Kiedyś dzieci częściej bawiły się i siedziały razem z psami czy kotami. Owoce jadły proso z krzaka, a warzywa z ogródka. W ten sposób nabywały odporność. A teraz w markecie kupuje się idealnie czerwone truskawki, wszystkie takiej samej wielkości i lśniące jabłka. Coraz mniej osób ma zwierzęta, a domy lśnią czystością z półkami pełnymi różnych detergentów. Rodzice dbają, żeby dziecko tylko rączek sobie nie ubrudziło i co chwilę je mu wycierają. To jak takie dziecko ma nabyć odporność?

No właśnie, a propo chemii i kosmetyków.

Szampony do włosów, odżywki, maseczki, farby, pudry, cienie róże, podkłady, lakiery, kremy na dzień, na noc, pod oczy, płyny do prania, płukania, zmywania, proszki itd. Nie sposób tego wszystkiego wyliczyć. Czy nasze babcie czy nawet mamy w młodości używały na twarz, włosy czy ciało tylu kosmetyków? Pewnie że nie. Nawet nie było tyle wszystkiego. Moja mama nawet mi opowiadała, że same z siostrą robiły sobie płukanki do włosów z pokrzyw zebranych na łące. Tak samo nie było tylko środków czystości czy płynów do prania. A jak już, to na pewno nie zawierały tyle chemii co te obecne. Zobaczcie jak chemia otacza nas w około. Nie tylko pełno jej w żywności, ale też w kosmetykach, środkach czystości itp. A to naprawdę szkodliwie na nas oddziałuje.

I na koniec jeszcze taki ogólny argument dotyczący jakości życia.

Często, gdy rozmawiam ze starszymi ludźmi, to mówią, że kiedyś życie było inne. Dla nich było lepsze. Opowiadają, że żyło się spokojniej, ludzie tak się nie spieszyli i nie denerwowali. Mimo że nie było tylu środków transportu, a w budynkach windy ludzie wszystko zdążyli zrobić i nigdzie się nie spieszyli. Mieli więcej czasu dla siebie, dla rodziny, przyjaciół. A teraz każdy ciągle gdzieś goni, gdzieś się spieszy. Kiedyś ludzie się spotykali, rozmawiali, razem spędzali czas. Obecnie ludzie się komunikują się przez telefon, skype, a często zamiast porozmawiać czy wyjść z kimś na spacer zalegają na kanapie przed TV. Nie mówię, że wynalazki techniki i rozwój są złe, bo przynoszą wiele korzyści. Ale nie należy zapominać kto jest w tym wszystkim najważniejszy. Bo popsuty telefon można naprawić czy wymienić, a czasu spędzonego z bliskimi nie da się kupić, a często może być już za późno na odwiedziny.

Tak na koniec trochę refleksyjnie się zrobiło…

Pamiętaj, że na Twoje zdrowie wpływa przede wszystkim, to jak się odżywiasz. Na pewno często słyszysz lub czytasz: „Jesteś tym, co jesz”. I ja się z tym zgadzam. Jednak na Twoje zdrowie i jakość życia wpływa też wiele innych czynników, a niektóre z nich wymieniłam powyżej. I na większość masz wpływ, tylko musisz chcieć. Zwracaj uwagę na to, co ląduje na Twoim talerzu. Zamiast kupić mrożone danie, przygotuj je sama i zjedz z ukochaną osobą. Nie kupuj gotowego ciasta, upiecz je sama i zaproś sąsiadkę. Zamiast spędzać wieczór przed TV, wyjdź na spacer z przyjaciółką. Jedź do babci ją odwiedzić. To kilka drobnych kroków, ale zapewniam Cię, że wpłyną dobrze zarówno na Twoje zdrowie, samopoczucie, jak i relacje z bliskimi.

A Ty jak myślisz? Zgadzasz się, że obecnie jedzenie i styl życia znacznie się różnią się od tego, jaki był za czasów naszych dziadków? Może masz jakieś inne argumenty, które można dopisać do tej listy? A może masz całkiem inne zdanie?

Dołącz do rozmowy

12 komentarzy

  1. Plagą żywienia w dzisiejszych czasach jest cukier ładowany praktycznie do wszystkiego! Odkąd zaczęłam studiowac etykiety ze składem przeróżnych produktów, złapałam się za głowę i teraz świadomie już planuję posiłki z wyprzedzeniem po to, aby bez pośpiechu i starannie je sama przygotować w domu.

    1. Oj tak, cukier jest wszędzie, nawet tam, gdzie większość ludzi się go nie spodziewa. trzeba uważnie czytać wszystkie etykiety. A sposób z planowaniem posiłków świetnie sie sprawdza, tez go stosuję 🙂

  2. Same mądre argumenty. Między innymi mit o 5 posiłkach został obalony. Super.Dziekuje Pani Marto.

  3. Wpis ciekawy, z tym że proszę nie podawać, że zakwas zmniejsza ilość glutenu. Zakwas zmniejsza działanie kwasu fitynowego a z glutenem nie ma nic wspólnego

    1. Prawdziwe pieczywo na zakwasie, przede wszystkim żytnie, w którym mamy zakwas i bakterie mlekowe oraz pieczone jest dłużej i w niższej temperaturze powoduje rozkład i zmniejsza działanie składników odżywczych, w tym właśnie działanie kwasu fitynowego, lektyn i glutenu.

  4. Chleb temat rzeka.. sama mieszkam od trzech lat na wsi. I tu są jeszcze małe piekarnie, które pieką chleb tradycyjnie. Jak mieszkałam jeszcze w Warszawie, to nie mogłam jeść białego pieczywa… z resztą to razowe też mi nie służyło, wzdęcia, problemy jelitowe… Dziś mój ukochany baltonowski jem codziennie i żadnych problemów nie mam! Z tej samej piekarni chleb żytni, czy mieszany żytni graham… czyściutkie składy.. woda, mąka (w różnych proporcjach wiadomo, w zależności od rodzaju chleba), zakwas i sól. Koniec składu.

    1. Taki skład właśnie najlepszy. Też staram się kupować chleb z jak najlepszym składem lub piekę czasami chleb gryczany, który jest bardzo prosty 😉

  5. W 100% się z Tobą zgadzam 🙂 teraz jednak mamy trochę „inną żywność” niż nasi dziadkowie. Oni naprawdę odżywiali się ekologicznie i naprawdę wiedzieli co jedzą, bo najczęściej były to wytwory z ich ogródków i działek 🙂

  6. Ciekawy artykuł, choć natchnął mnie pewną melancholią…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Cześć!

Nazywam się Marta. Jestem dietetykiem i psychodietetykiem. Jako dietetyk specjalizuję się w pracy z kobietami z różnego rodzaju problemami hormonalnymi, jak np. zaburzenia miesiączkowania, problemy z płodnością, PCOS, niedoczynność tarczycy, Hashimoto, insulinooporność, problemy z nadwagą i otyłością. Jako psychodietetyk naprawiam relację z jedzeniem i własnym ciałem. Pracuję z kobietami, które zmagają się z kompulsywnym objadaniem, zajadaniem emocji, stresu, objadaniem słodyczami.